Po prostu zacznij. Drugiej szansy nie będzie
- Napisała Ada Tomczak
Twoje życie jest tu i teraz. Wczoraj już było i nic tego nie zmieni. Jutro będzie i dziś masz ograniczony wpływ na to, co się zdarzy. Więc najlepszy moment jest właśnie … teraz :)
Myślisz, że jak zaczniesz ćwiczyć, weźmiesz książkę do ręki, odłożysz czekoladę na sklepową półkę, wyślesz kwestionariusz do szkoły, do sądu pozew rozwodowy, wyprowadzisz się z domu, przyznasz się rodzicom do…… to rozbłysną gwiazdy? Pojawi się tęcza? Fajerwerki? Jakieś wow?
Niestety. Wiele najważniejszych decyzji w naszym życiu rodzi się w bólach. Przez tygodnie, miesiące, czasem lata… Dojrzewamy, analizujemy, czekamy. Na co? Czasem wręcz na cud. Że może samo się coś zdarzy, może los, może Bóg, może ktoś innym za nas zadecyduje i będzie z głowy. I wówczas będziemy już MUSIELI coś zrobić. Nie będzie wyboru. I wówczas się zbierzemy i zaczniemy działać. Ktoś podejmie decyzję za nas i nie będzie odwrotu – trzeba będzie iść za ciosem. Ile razy czytałam, że punktem wyjściowym do podjęcia decyzji o odchudzaniu było zasłyszane na swój temat niewybredne, prześmiewcze zdanie. Przekroczona została granica i ktoś poszedł za ciosem.
Ale zazwyczaj to tak nie działa. Czasami ludzie zwlekają latami z podjęciem decyzji. Dlaczego? Bo każda, nawet najmniejsza, rodzi konsekwencje. Wymaga siły nie tylko, żeby ją podjąć, ale często trzeba jej bronić przez komentarzami innych. Bo otoczenie może różnie reagować, niekoniecznie wesprzeć Cię w zmianie. Dlatego często rodzi samotność. A przejść przez zmianę samotnie, gdy otocznie jest sceptycznie nastawione do Twoich planów, to bardzo, bardzo trudne.
Znajoma usłyszała od szefa, że jeśli zdecyduje się pójść do szkoły, podnieść swoje kwalifikacje zawodowe, będzie miała szansę na samodzielne stanowisko, podwyżkę. Nauka miała trwać trzy lata. Matka dwójki dzieci, 6 i 10 lat. Mieszkają z rodzicami męża, którzy – jak to starsze osoby - wymagają wsparcia. Ale przeanalizowała sytuację i podjęła decyzję: teraz albo nigdy. Zawzięła się, pracowała, prowadziła dom, opiekowała się teściami i uczyła po nocach. Mąż od początku sceptycznie nastawiony do edukacji żony. Przyzwyczajony, że nie wychodziła z domu, krzątała się wiecznie w kuchni, zawsze „pod ręką”. Teściowie byli podobnego zdania. Przez lata przywykli, a tu taka zmiana! A tu 3 razy w tygodniu zajęcia do późna w szkole, potem ślęczenie po nocach nad książkami, wieczne zmęczenie. Nagle mąż musiał przygotować kolację dzieciom, pomóc rodzicom pod jej nieobecność. Nie potrafił wznieść się ponad własne potrzeby, uprzedzenia, zaakceptować i wesprzeć żonę, którą ponoć kochał. Sytuacja w domu stawała się coraz bardziej napięta. Ale ona miesiąc za miesiącem trwała przy swoim. Jak się skończyła ta historia? Szkołę skończyła, ale nie przystąpiła do końcowego egzaminu. Nie wytrzymała ani fizycznie, ani psychicznie. Wróciła do kuchni, do obiadów, do dzieci, do codzienności, jaką wiodła przed szkołą. Z awansu oczywiście nici. Rodzina odetchnęła z ulgą. A ona? Ona mi powiedziała, że dobrze postąpiła rezygnując, bo i tak by tego egzaminu nie zdała. A teraz w domu opadło napięcie, jest spokojniej, wszystko wróciło do normy. Do normy.
I tak też bywa.
Po osiągnięciu celu będziesz w innym miejscu niż reszta twojego otoczenia. Coś stracisz, ale coś zyskasz.
Zamiast oglądać z mężem serial rozpostarta na kanapie, pójdziesz biegać. A przecież miło było się przytulić i po raz setny oglądnąć serial wciągając paczkę paluszków. I to poczucie, że spędzacie razem czas… Czujesz się winny, że Ty idziesz na siłownię, a żona zostaje sama z małym dzieckiem. Może nie powie wprost, ale może z czasem pojawią się pretensje. Idziesz na kurs językowy, mąż w pracy, a 13-letnie dziecko zostaje samo… Dobry z Ciebie rodzic czy zły? Sam masz wątpliwości, mnóstwo obaw, a nie daj Boże, jeśli zadzwoni teściowa… znów będzie narzekać, że dziecko bez opieki… Zmieniłaś dietę, więcej warzyw, więcej owoców. Rodzina wybrzydza, mąż chce mięso, dziecko nie znosi szpinaku… Jak długo dasz radę słuchać tych wyrzutów? Zrobisz awanturę i niech każdy gotuje dla siebie? Czy machniesz ręką i będziesz szykować dwa - trzy posiłki? A może dasz sobie spokój? Albo gdy decydujesz, że zostajesz weganką. Przy świątecznym stole znów złośliwe komentarze o tym, że rośliny też czują ból… no a poza tym tak źle wyglądasz na tej roślinnej diecie... Czy będę potrafiła utrzymać swój cel? Zignorować i iść swoją drogą nawet, gdy inni, których kochasz i szanujesz, nie do końca potrafią Cię zrozumieć?
Wprowadzając zmiany narażamy się na niezrozumienie i pozostanie samemu ze swoją nową wizją. Mnóstwo pytań i wątpliwości codziennie rozbrzmiewa w Twojej głowie. Czasem sam nie jesteś ich świadom. Czasem są tak głośne, że boli Cię głowa.
Ale przecież obawa przed zmianą jest tak głupia! Bo bać się powinniśmy bezsensownego życia. Lat spędzonych na lęku przed zrobieniem czegokolwiek. Wciąż oglądania się na innych. Trwania w przeszłości, rozpamiętywanie tego, co by było, gdyby…
Nigdy nie będziemy w stanie przewidzieć i uniknąć wszystkich zagrożeń, jakie przyniesie nam życie. Nieszczęście może się zdarzyć bez względu na to, czy działamy, czy nie. Bójmy się głupoty, zazdrości i braku szacunku. Tkwienia w sytuacji, która nam nie pasuje. Wegetacji. Bo to gorsze niż śmierć. Bo to śmierć za życia.
Najpiękniejsze w życiu jest to, że… jest. Że nam się w ogóle przydarzyło żyć. Że w niebycie przez miliony, miliardy lat mamy kilkudziesięcioletni okres BYCIA. Wykorzystajmy ten czas najlepiej, jak potrafimy. Żyjąc z całych sił, w zgodzie ze sobą, własnym sumieniem. Realizując SWOJE marzenia, SWOJE cele. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie przeciw. Ale czy to wystarczający powód, by rezygnować z siebie? Czy ktoś ma prawo od nas tego wymagać? Czy my mamy prawo wymagać tego od innych?
Wyciśnijmy to życie jak cytrynę. I jeszcze tą skórę, która zazwyczaj idzie do wyrzucenia. Drugiej szansy nie będzie.
AT

Ada Tomczak
Ten blog powstał ponieważ uważam, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Ja przewróciłam swoje życie do góry nogami. Wiem, co to brak sił, by podnieść się z łóżka. Ale wiem również, że wszystko co złe też się kiedyś kończy. Codziennie ryzykuję, działam, podejmuję wyzwania, by moje życie było takie, jak chcę: zdrowe, aktywne, szczęśliwe. Ty również możesz to zrobić.
[ Czytaj dalej... ]